Już w ubiegłym roku zelektryzowała mnie informacja o obozie nartorolkowym w Wilnie. Zawsze chciałem tam pojechać. Za organizację i szkolenie odpowiadali instruktor i legenda biegówek Marek Tokarczyk oraz Jadwiga Grynkiewicz - nauczycielka z polskiej szkoły i przewodnik po Wilnie. Oboje są także naszymi maratończykami na 80 km, ludźmi niezwykle fachowymi i życzliwymi. Choć terminy i zobowiązania nie pomagały i w tym roku, nie mogło być mowy o opcji innej niż wyjazd do Wilna. Na szczęście.
Standard Hotelu Karolina absolutnie przyzwoity. Smaczne posiłki. Bowling. Tuż obok sklepy a jednoczesnie cisza i spokój. W lipcowe wczesne, rześkie poranki ptasia kawalerka świergota miło w najlepsze. Pachnie przyroda. Niedaleko rzeka Wilia. Hotel jest położony dogodnie w sąsiedztwie parku (Wilno i Litwa to zieleń, zieleń i jeszcze raz zieleń), gdzie codziennie rano odbywały się poranne rozruchy.
Program kolejnych dni napięty. Rozruch, śniadanie, wyjazd ze sprzętami do Parku Zakret (5 min. jazdy autem). Na miejscu 162 ha powierzchni z drzewostanem i alejkami idealnymi do treningów na nartorokach sportowych, na których trenuje także lokalna młodzież. Przestrzeń, czystość i porządek. Szyszki, tak niewygodne dla klasyków, są wymiatane przez ciągnik z osprzętem. Ten park pokazuje kolejny raz nam, Polakom, jak wciąż bardzo daleko jesteśmy z infrastrukturą za państwami takimi jak Litwa, Czechy i Białoruś o Niemczech czy Skandynawii nie mówiąc. Wracamy do Wilna i zajęć. Zgodnie z marszrutą instruktora Marka planujemy najbliższe 3,5-4h pod kątem doskonalenia techniki w klasyku i łyżwie. Sprzętów jest multum. Kto nie zabrał czegoś ze sobą, korzysta z palety organizatora: nartorolki takie, śmakie, pompowane, koła szybkie, wolne, ochraniacze, znajdą się nawet rękawiczki na wymiar. Ruszamy na rozgrzewkę:
Nie ma lepszych i gorszych. Są tylko różne poziomy umiejętności. Plan zajęć jest zorganizowany tak, aby nikt nie czuł się outsiderem. Każda szkoląca się osoba dzięki wnikliwej i szybkiej analizie instruktora wie, do czego ma dążyć. Pomaga w tym nagranie video poziomu każdego z kursantów, które zostanie zestawione z wynikiem na koniec obozu. Nie będzie osoby, która nie poczyniłaby istotnej poprawy w technice: cel merytoryczny będzie osiągnięty w 100% Tymczasem końcówka rozgrzewki...
...i ruszamy do realizacji codziennego planu
Ćwiczenie kroku naprzemianstronnego bez kijów...
...slalomy...zjazdy...podbiegi...ćwiczenia na okręgu...
i wiele innych. Zajęcia, jakkolwiek dostosowane do umiejętności, wymagały minimum sprawności i kondycji. Wielu dopisywał humor w trakcie...
...aczkolwiek w przeddzień wyjazdu wszyscy odczuwali skutki fizycznego zmęczenia i psychicznego restartu - znakiem tego wymogi były dobrane prawidłowo, Panie Instruktorze Marku, co się Panu chwali i za co dziękujemy.
Nie zapominajmy jednak, że trwają również wakacje! Od pierwszego do ostatniego dnia czuliśmy się dopieszczani jak pączki w maśle. Wszelkie najmniejsze życzenia czy prośby były w lot wychwytywane przez Jadzię, pod której czujnym organizatorskim okiem nie umknął żaden szczegół. Doskonała znajomość topografii, historii Wilna i barwne, pełne emocji opowieści o tym wspaniałym mieście - z którego słusznie jest tak dumna - dopełniały reszty.
Czegóż to nie było w onym Wilnie...Kulinaria słowiańskie i specjały litewskie konsumowane wszędy, skutecznie usiłowały przeciwdziałać formie fizycznej, tak ciężko wypracowywanej na treningach. Jakże się bowiem oprzeć litewskim gatunkowym miodom których 50% woltaż poraża smakiem i mocą...Jak obyć się bez ciemnego, chrupiącego chleba z kminem, omaszczonego czosnkiem na roztopionym serze, kiedy tak leży, paruje i pachnie pod samym nosem... Jakaż siła może powstrzymać przed pochłonięciem pieczonych kołdunów z serem, cepelinów i pieczonych ryb wszelakich, których woń atakuje bezpardonowo zmysł powonienia człeka zwykłego i poczciwego nartorolkarza... Jak nie wychylić kufla lokalnego złocistego, skoro pianka już czeka i zachęca by przepłukać gardło po suszonej śliwce którą było nadziane pieczone mięsiwo. Dalibóg, po całorocznym omijaniu podłot i mizerii w rodzaju kebabów, MacDonaldów i innych jankeskich plastików do cholery ze wszystkimi skrupułami! Toż w "Potopie" Sienkiewicza zausznik i niecnota Sakowicz tak sobie drwił z oberniecnoty imć Bogusława Radziwiłła: "Wasza książęca mość nadziany skrupułami jak pieczony kapłon kaszą, ha ha...". Tak i ja pomyślałem - jak urlop, to urlop!
Prócz jadła i napitków siła dobrego my zobaczyli. Najważniejsze i najpiękniejsze miejsca w Wilnie...
Dom w którym mieszkał Juliusz Słowacki
Troki - wspaniały zamek i ciekawa historia wiernego Litwie ludu Karaimów. Ci ostatni malują domostwa - zawsze z 3 oknami od frontu - w kolorach, wg których można pono wykoncypować czy panna na wydaniu, czy chłop wolny czy może...lepiej nie zachadzać i ostawić dobrych ludzi w pokoju.
Druskienniki - kurort nad Niemnem z piękną zabudową i nowoczesną kolejką gondolową która prowadzi nad słynną rzeką wprost do Snow Arena czyli kompleksu sportowego w którym m. in. na 3 sztucznych stokach narciarze mają łącznie 640 m zjazdu po śniegu. W Litwie liczącej ok. 2,7 mln ludzi pracują ratraki - w środku lata - niedaleko kraju z 37 mln dumnych ludzi, dla których takie projekty są wciąż niedościgłe i pozostają w sferze fantasmagorii. Gratulujemy sąsiadom sportowej wizji, systemu i skuteczności.
Mają też i lodowiska, a jakże... Oto jedno z nich, w Wilnie: przylega do centrum handlowego w środku miasta. Zakupy, rekreacja i sport w 1 miejscu.
Zmierzając powoli do końca naszego pobytu na obozie nartorolkowym w Wilnie nie sposób nie wspomnieć raz jeszcze ludzi, dzięki którym możemy zaliczyć ten czas do w pełni udanego: Jadwiga i Marek.
A ponieważ nie ma róży bez kolców, na koniec prezentacja odniesionych w boju ran. Jakkolwiek sporadyczne, jednako dotyczą doswiadczonych instruktorów i początkujących adeptów. Z pewnością jednak nie są w stanie powstrzymać zadowolonych z siebie i swego umiłowanego sportu nartorolkarzy!
Do zobaczenia na kolejnym obozie narciarskim i nartorolkowym!
Zespół ultramaraton140.pl